Ceny cukru od dłuższego czasu spędzają sen z oczu Polakom. Te sięgają już nawet 10 złotych za kilogram, co wydaje się rzeczą absurdalną i niewytłumaczalną nawet w realiach covidowych i wojennych, kiedy nastąpiły trudności logistyczne. Towar jest coraz trudniej dostępny w sklepach lub podlega reglamentacji.
Ceny cukru. Co się za tym kryje?
Cukier w Czechach kosztuje obecnie mniej niż 4 złote. Nie ma więc mowy o spisku sieci handlowych. Nie można zrzucić też całej winy na pandemiczne i wojenne trudności na płaszczyźnie logistyki, choć w istocie te negatywnie odbiły się dystrybucji cukru, lecz nie w stopniu takim, jak głosi oficjalna rządowa wykładnia. Resort rolnictwa i rozwoju wsi próbuje obwinić za zaistniałą sytuację nawet konsumentów, sugerując, że kryzys nastąpił po wykupowaniu produktu „na zapas”.
Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Rafał Romanowski w rozmowie z portalem niezalezna.pl przekonuje, że winę za aberracyjne ceny cukru ponoszą chciwe sieci handlowe.
– Obserwujemy teraz, że na półkach sklepowych nie ma cukru. Nie oznacza to jednak, że nie wyprodukowaliśmy dostatecznej ilości cukru, tylko że sieci handlowe chcą zaopatrywać się w cukier po tych cenach, które były kontraktowane rok temu, ale sprzedawać go drożej, za ok. 5,5 zł za 1 kg. Producenci cukru, w tym Krajowa Spółka Cukrowa, nie chcą godzić się na ten stan rzeczy. Chcą uzyskiwać ceny rynkowe – twierdzi Romanowski.
Wiceszef resortu ma na myśli tutaj cukier wyprodukowany z buraka cukrowego z plonów zebranych w 2021 roku. Wówczas cena kontraktowana była znacznie niższa. Sieci handlowe zamierzały nabyć go po cenach kontraktowych, dorzucając doń swoją marżę. Okazuje się, że Krajowa Grupa Spożywcza zamierzała zarobić więcej i nie wyraziła zgody na plany poszczególnych sieci. Tym samym zintensyfikowane zapotrzebowanie na produkt w okresie letnim (jest to występujące co roku zupełnie normalne zjawisko) doprowadziło do przejściowych niedoborów i wywołało panikę wśród klientów, co podchwyciły niektóre media. Sytuacja stała się niezwykle atrakcyjna i umożliwiła Krajowej Grupie Spożywczej podwyżki cen cukru w sprzedaży internetowej oraz wprowadzenie reglamentacji do 10 kg.
Pojawia się tutaj zasadnicze pytanie: Jeżeli Krajowa Grupa Spożywcza posiadała nadwyżki towaru, jaki sens mają powyższe działania? Czy celem było spotęgowanie efektu paniki na rynku? Naprawdę trudno tutaj założyć, że KGS działała w interesie zwykłych klientów.
Krajowa Grupa Spożywcza zarobi
Krajowa Grupa Spożywcza miała być w rękach Zjednoczonej Prawicy narzędziem, które naprawi polskie rolnictwo. Opinia publiczna przekonywana była o tym już w kwietniu, w czasie gdy państwo lizało rany po pandemii, a Polacy z trwogą obserwowali rozwój krwawego konfliktu na Ukrainie. KGS formalnie podlega Ministerstwu Aktywów Państwowych, ale właściciel wydaje się tylko notariuszem; głosem decydującym dysponuje tutaj wicepremier Henryk Kowalczyk. Ministerstwo 20 czerwca odwołało niespodziewanie ze stanowiska prezesa Krzysztofa Kowę, zasiadającego w fotelu szefa spółki od września 2018 roku. Wówczas resortem zarządzał minister Jan Krzysztof Ardanowski.
Niedługo potem Rada Nadzorcza ogłosiła konkurs na nowego prezesa, którym został Jan Wernicki, związany wcześniej z producentem koszuli męskich Polanex. Wernicki był „czarnym koniem” wyścigu o prezesurę, gdyż już przed rozstrzygnięciem konkursu wiadomo było, że obejmie posadę po Kowie. Wernicki niewątpliwie posiadał atuty potrzebne do poprowadzenia KGS: Pochodzi z Ciechanowa, tej samej miejscowości co wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Rafał Romanowski. Ma też bogate doświadczenie w zagrzewaniu miejsc w innych spółkach Skarbu Państwa. W 2019 następuje bowiem rewolucja w życiorysie Wernickiego. Trafia bowiem do sektora państwowego, a konkretnie do Agencji Rozwoju Przemysłu. To właśnie wtedy jego kariera nabiera rozpędu. Otrzymuje posady zarządcze najpierw w Teofilów S.A., a następnie w czerwcu 2020 r. w Polanex sp. z o.o., czyli w przemyśle odzieżowym. Na tym „zalety” jednak się kończą. Zdaniem komentatorów Wernicki nie posiada dostatecznej wiedzy z zakresu branży cukrowej. Wątpliwości wzbudza również fakt, że w bazie IPN wciąż nie ma oświadczenia lustracyjnego zwycięskiego kandydata, a przecież złożenie oświadczenia lustracyjnego jest jednym z podstawowych wymogów zasiadania w spółkach państwowych. Minął już miesiąc, a oświadczenia jak nie było, tak nie ma.
Ministerstwo Rolnictwa otrzymało ostatnio zapytania o zmiany, które nastąpiły w Krajowej Grupie Spożywczej. Resort odmawia jednak złożenia wyjaśnień i wskazuje, że stosownych informacji udzieli właściciel, czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych. Jak jednak wskazywaliśmy wcześniej, głos decydujący w spółce należy do wicepremiera Kowalczyka. Skąd takie przerzucanie odpowiedzialności?
Niektórzy obserwatorzy pomyśleliby, że KGS z nowym prezesem nie przejmuje się kryzysem w branży cukrowej, gdyż dzięki podwyższonym cenom spółka generuje dodatkowe zyski, którymi będzie mógł się pochwalić Jan Wernicki. Sukces finansowy państwowego przedsiębiorstwa okupiony jest jednak niezadowoleniem Polaków. Tracą nie tylko ci, którzy chcą posłodzić herbatę, ale również wytwórcy przetworów owocowych.
– Może to dobrze, zapasy spółki cukrowej zostaną upłynnione, jeśli będą tak kupować cukier. Tak każde zamieszanie nakręca popyt, więc jeśli temu ma służyć, to ja powiem szczerze, Krajowa Spółka Cukrowa zaciera ręce w tej sytuacji – stwierdził niedawno w zaskakującym przypływie szczerości wicepremier Henryk Kowalczyk.
Z kolei minister aktywów państwowych Jacek Sasin na etapie powstawania Krajowej Spółki Spożywczej wypowiedział następujące słowa:
– Elementem, który przyświecał nam przy powołaniu Krajowej Grupy Spożywczej, jest kwestia związana z pośrednią możliwością stabilizowania cen – mówił wówczas wicepremier.
Czy ceny cukru utrzymują się na stabilnym poziomie? Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe informacje, raczej niekoniecznie.
Źródło: businessinsider.com.pl, propolski.pl, tygodnik-rolniczy.pl