Szczepan Wójcik poinformował media o planowanym ataku środowisk antyhodowlanych na jedno z gospodarstw należących do rodziny prezesa Instytutu Gospodarki Rolnej. Działacz społeczny w rozmowie z Radiem Maryja wskazuje, że z atakiem może być związane Stowarzyszenie Otwarte Klatki.
Szczepan Wójcik: To fanatycy zdolni do wszystkiego
Przedsiębiorca rolny Szczepan Wójcik przekazał, że spodziewa się włamania na jedno z posiadanych przez swoją rodzinę gospodarstw. Skrajnie lewicowym organizacjom nie w smak jest bowiem prowadzona przez Wójcika hodowla zwierząt. Włamanie ma nastąpić już na początku lipca.
Brak szacunku dla cudzej własności – to jest wizytówka tego środowiska. Myślą, że wolno im wiele, że jest nad nimi rozciągnięty parasol ochronny. Czeka nas poważna debata nad funkcjonowaniem organizacji społecznych.
– zapowiada Wójcik w rozmowie z portalem informacyjnym Radia Maryja.
Te lewicowe „antyhodowlane” wyobrażają sobie, że mogą robić wszystko, co im się żywnie podoba. Ich dyktat jest nie do zaakceptowania. O ile dbałość o zwierzęta i ich dobrostan są arcyistotne i również mnie leżą bardzo na sercu, o tyle zgody na terror być nie może i nie będzie. Sądy bardzo często uniewinniają tych ludzi, ponieważ grają wspólnie do jednej ideologicznej bramki – swój kryje swego. Trzeba się temu przeciwstawić. Pamięta Pani słynną „babcię Kasię”?
– mówił prezes Instytutu Gospodarki Rolnej w rozmowie z portalem Radiem Maryja.
Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że miałyby się tego dopuścić osoby sympatyzujące z antyhodowlanym Stowarzyszeniem Otwarte Klatki. Za pomocą mediów społecznościowych zwróciłem się do jego władz, aby odcięły się od ludzi, którzy mają takie plany
– dodał przedsiębiorca.
Wójcik wskazuje, że o wrogich zamiarach skrajnie lewicowej organizacji dowiedział się z wiarygodnych źródeł dziennikarskich. Przedsiębiorca podkreśla, że nie lekceważy powyższych ostrzeżeń, gdyż doskonale zna walczące z nim środowiska.
Sama sytuacja budzi we mnie ogromne obawy, tym bardziej, że w ostatnich latach na gospodarstwach należących do mojej rodziny trzy razy wybuchały ogromne pożary, które przynosiły ogromne straty. Na fermach mieszkają pracownicy, kierownicy ze swoimi rodzinami i dziećmi. Drżę na samą myśl, że jacyś szaleńcy mogliby się wedrzeć na teren gospodarstwa w złych zamiarach.
– przypomina hodowca.
Proszę pamiętać, że pod koniec czerwca 2019 r. nieznani sprawcy wdarli się również na fermę prezesa Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych, Daniela Chmielewskiego, wypuszczając kilkaset zwierząt. Były to matki, które zostawiły swoje młode. W wyniku tego barbarzyńskiego działania zginęło 2 tys. nowonarodzonych szczeniąt norek amerykańskich. Rozumiem, że teraz ma być powtórka? Na fermach bowiem nadal są młode.
– przytacza Szczepan Wójcik.
Dochodzą mnie słuchy, że aktywiści antyhodowlani na początku lipca chcą włamać się na jedno z gospodarstw należących do mojej rodziny – co oczywiście byłoby przestępstwem. Podobno zamierzają wypuścić wszystkie zwierzęta. Ciekawe czy @otwarteklatki wiedzą coś na ten temat?
— Szczepan Wójcik (@szczepan_wojcik) June 30, 2022
Źródło: Radio Maryja