Donald Tusk w rozmowie z Gazetą Wyborczą został zapytany przez Donatę Subbotko o to, czy pójdzie do nieba czy do piekła.
— Oczywiście, że do nieba — odpowiedział Tusk. — Tak sądzi moja córka. Syn – nie wiem, bo czasem się spieramy.
Wywiad dotyczący spraw wiary miał raczej żartobliwy charakter i przyznał to sam przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej:
— Tyle tego… Żartuję. Ale jak lecę do Polski i samolot kołuje nad Warszawą czy Gdańskiem, to widać, ile zbudowaliśmy. Nie miałem kilofa w ręku, ale to się stało w czasach, kiedy byłem premierem. Udało nam się, bez porównania z jakimkolwiek innym krajem w Europie, wykorzystać środki europejskie. Nazywałem to – tylko trochę na wyrost – drugą odbudową Polski po wojnie – podkreślił swoje zasługi były szef polskiego rządu.
Hołownia: „Nie ma na tym świecie paróweczki, która nie wzięłaby się z przemocy, z krwi”
Rozmowa zeszła później na temat specyficznego poczucia humoru polityka. Tusk odniósł się do głośnego zdjęcia z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Spotkanie, podczas którego ustępujący szef Rady Europejskiej przykładał palce imitujące pistolet do pleców Trumpa wywołało skandal w mediach społecznościowych.
— Nie każdy podziela moje poczucie humoru. Szczególnie subkultury prawicowe są przewrażliwione. One mogą sięgać po najobrzydliwsze obelgi. Idą na nas z kijami bejsbolowymi, a jeśli zwracamy uwagę, żeby odłożyły bejsbol, nazywają to agresją — ocenił polityk.
źródło: Do Rzeczy