Dyrekcja niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku podjęła niecodzienną decyzję. Chodzi o usunięcie ze szkoły 17-letniej Julity, która brała udział w marcowych demonstracjach Strajku Kobiet.
Z białostockiego liceum Julita została wydalona jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego. Przedtem w towarzystwie mamy została wezwana na rozmowę z dyrektor Honoratą Kozłowską i wicedyrektorem Ks. Krzysztofem Kamińskim. „Wyrok” w tej sprawie zapadł bez porozumienia z radą rodziców czy samorządem uczniowskim.
Jeszcze wcześniej nastolatka została przesłuchana przez policję, a w efekcie postawiono jej zarzut organizowania nielegalnych demonstracji, których liczba uczestników przekroczyła ustaloną w obostrzeniach.
Dyrektor w rozmowie z „Wyborczą” przyznała, że usunięcie uczennicy z placówki miało związek z udziałem w demonstracjach Strajku Kobiet.
— Nasza szkoła jest szkołą katolicką nie tylko z nazwy, ale i w swojej istocie. Jeśli któryś z uczniów przekracza granice uznawane powszechne za nieprzekraczalne, musi się liczyć z tym, że może zostać relegowany — mówiła Honorata Kozłowska podkreślając, że szkoła musi stawiać na pilnowanie najważniejszych wartości. Uczennica znalazła już inne liceum, w którym będzie mogła kontynuować naukę.
17-letnia Julita nie zamierza przyznać się do postawionych jej zarzutów. Już wcześniej nie dogadywała się z nauczycielami swojej szkoły i była przez nich krytykowana. Jako przykład podano, chociażby brak możliwości przychodzenia na zajęcia z tęczową torbą.
Dziewczynę reprezentuje adwokat Anna Jaczun, która zwróciła się z apelem w tej sprawie do kuratorium oświaty oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.
źródło: wprost.pl