Brytyjski premier Boris Johnson nie ma dobrych wieści. Polityk wydał w niedzielę oświadczenie, że w związku z rozprzestrzenianiem się nowej odmiany koronawirusa, możliwe będzie wprowadzenie nowych obostrzeń. Nie wykluczone jest również ponowne zamknięcie szkół. Sytuacja jest na tyle poważna, że Johnson nie krył swojego niepokoju.
— Może być tak, że w ciągu najbliższych kilku tygodni będziemy musieli zrobić rzeczy, które mogą być trudniejsze. Całkowicie się z tym pogodziłem. Myślę, że cały kraj jest z tym w pełni pogodzony — mówił.
W sobotę przekazano bardzo pesymistyczne dane. Okazuje się, że w ciągu minionej dobry wykryto ponad 57,7 tys. nowych przypadków SARS-CoV-2, co stanowi prawdziwy rekord tygodnia. Johnson usprawiedliwiał się, że jego rząd podjął „wszelkie racjonalne kroki, jakie mógł”, jednak pewnych okoliczności nie dało się przewidzieć. Jak szacuje brytyjski rząd, nowa odmiana odpowiada za co najmniej 60 proc. wszystkich nowych zakażeń.
Brytyjski premier wystosował apel do rodziców, by posłali dzieci do szkół w poniedziałek, wszędzie tam,gdzie będą tylko otwarte: — Nie mam wątpliwości, że szkoły są bezpieczne, a edukacja jest priorytetem. Korzyści z edukacji są tak wielkie, że chcemy utrzymać młodych ludzi w systemie edukacji — wyjaśnił.
Boris Johnson nie wykluczył, że w ramach nowych restrykcji będzie konieczne zamknięcie szkół, co do tej pory traktowano jako ostateczność.
— Nie zamierzam teraz spekulować na temat tego, co by to było, ale jestem pewien, że wszyscy nasi widzowie i słuchacze zrozumieją, co to oznacza. Ewidentnie, zamknięcie szkół, co musieliśmy zrobić w marcu, jest jedną z tych rzeczy — powiedział Johnson.
Dodał, że ma nadzieję, że szczepienia uratują całą sytuację i że w ciągu najbliższych trzech miesięcy uda się zaszczepić dziesiątki milionów ludzi. Według dostępnych danych do tej pory w Anglii zaszczepiło się już ponad 944 tys. osób.
źródło: tysol.pl