72-letni prowadzący „Familiady” narzeka na obecne obostrzenia wynikające z epidemii koronawirusa. Ocenił, że wpływają one negatywnie na jego psychikę.
— Ludzie są podejrzliwi, sprawdzają, czy ten kicha, czy tamten kaszle — powiedział prezenter telewizyjny Karol Strasburger.
Od początku lutego Polacy muszą przeciwstawiać się szalejącej epidemii koronawirusa. Bardzo szybko ruszyła lawina zachorowań, która przeraziła nas wszystkich. Według oficjalnych statystyk mamy już siedem tysięcy zakażonych oraz ponad 200 ofiar śmiertelnych.
Rząd w obliczu tak poważnego zagrożenia wprowadził surowe zasady i obostrzenia. Z domu wolno wyjść jedynie „z ważnego powodu” — do apteki, do lekarza czy sklepu. Nawet Święta Wielkanocne nie były już takie same.
Atmosfera ciągłego niepokoju i wizja pogorszenia stanu zdrowia źle wpływa na psychikę wielu osób.
Psychologowie mają z tego względu coraz więcej pracy i przewidują, że po zakończeniu epidemii wzmoże się fala depresji oraz innych zaburzeń. Karol Strasburger również cierpi z powodu zaistniałych okoliczności. Podkreślił, że cała sytuacja z koronawirusem bardzo źle na niego wpływa — szczególnie że sam znalazł się w grupie podwyższonego ryzyka.
— Przyznam, że źle psychicznie działają na mnie te obostrzenia. Wychodząc z domu mam poczucie, że jestem jakimś przestępcą, który dokonuje wykroczeń. Ludzie patrzą na siebie spode łba, są podejrzliwi. Najgorsze jest oczekiwanie w kolejce pod sklepem, gdzie przecież większość ludzi stoi na powietrzu. Wszyscy patrzą na siebie, sprawdzają, czy ten kicha, czy tamten kaszle — żalił się gospodarz „Familiady„.
Prezenter wyznał również, że sam musi chodzić po zakupy:
— Ludzie, którzy wymyślają zakazy, powinni zorganizować grupę osób, która by się tym zajmowała — uważa.
Karolowi nie podoba się również to, że swobody obywatelskie zostały znacznie ograniczone.
— Tak nie może być. Funkcjonariusze znienacka wlepiają kary, bo ktoś wyszedł z psem. To nie do pomyślenia — denerwował się Strasburger.
źródło: pudelek.pl