Związek Kynologiczny w Polsce to najstarsza organizacja zrzeszająca miłośników oraz hodowców psów. ZKwP istnieje od lipca 1938 roku i zdawać by się mogło, że powinien świecić przykładem. Niestety, długoletnie tradycje często oznaczają przywiązanie do norm, którym daleko do XXI wieku.
Organizacja uznawana niegdyś za prestiżową spotyka się z coraz wyraźniejszą krytyką. Piotr Kłosiński, który niegdyś należał do ZKwP, w rozmowie z periodykiem „Na Psi Temat” wskazuje, że mnogość zarzutów nie wzięła się znikąd. Szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego sam miał być świadkiem wątpliwych praktyk, które zaważyły o jego odejściu ze struktury w 2011 roku.
Swoja obiekcje wobec ZKwP wyraził również Polski Związek Łowiecki. Ten niedawno zawiesił współpracę z organizacją „w związku z ujawnionymi nieprawidłowościami podczas sędziowania na imprezach kynologicznych”.
– Z tego względu imprezy kynologiczne zaplanowane na 2023 rok zostały zawieszone do odwołania
– podaje serwis polskaracja.pl.
Związek Kynologiczny w Polsce to „piętrzące się problemy”
W ocenie Piotra Kłosińskiego w organizacji królują niechlubne przyzwyczajenia zaszczepione jeszcze przez realny socjalizm. Naleciałości rodem z PRL-u i wszelkiej maści „bareizmy” nie tylko hamowały rozwój ZKwP, ale odbijały się na hodowcach i co za tym idzie – zwierzętach.
– Przez wiele lat swojej aktywności w ZKwP widziałem piętrzące się problemy, które były do rozwiązania, a jednak pozostawały nierozwiązane. Dotyczyły one anachronicznej struktury, braku centralnej bazy danych Związku, a efektem tego był całkowity brak kontroli nad tym, co działo się nie tylko w poszczególnych oddziałach, ale w hodowlach związanych z organizacją. Nie mogłem także przeboleć faktu, że Związek i hodowcy nie byli w stosunkach partnerskich. Prym wiodła zinstytucjonalizowana struktura centralnych i lokalnych władz, odgórnie podporządkowująca sobie hodowców
– zdradza prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego.
Kooperacja władz związku i hodowców stawała się niemożliwa. Wysokie stanowiska okupowane przez osoby, które „wykorzystywały swoją pozycję chyba tylko i wyłącznie do leczenia własnych kompleksów”, to jedynie wierzchołek góry lodowej.
– Nie mogłem się pogodzić z faktem, że to nie Związek powstał dla hodowców, tylko hodowcy mieli służyć celom Związku. Jak w takiej sytuacji mądrze realizować cele statutowe, odpowiadać na realne problemy hodowców, edukować, działać w kierunku zmian legislacyjnych? Rozrost władz ZKwP spowodował wszędobylskie kolesiostwo. Raziły z daleka nieprawidłowości, nierzetelna ocena wystaw, brak poparcia dla badań genetycznych, co w hodowlach powinno być standardem, majstrowanie przy wyborach władz oddziałowych
– opowiada o realiach zarządzania ZKwP.
PPK konkurencją dla anachronizmu
Polskie Porozumienie Kynologiczne jest stosunkowo młodą organizacją. W obecnym kształcie istnieje od 2015 roku. Od tamtej pory PPK stanowi swoistą dojrzalszą konkurencję dla Związku Kynologicznego w Polsce. Piotr Kłosiński nie ukrywa, że wkłada wiele wysiłku w „odczarowanie” złej sławy, jaka towarzyszy organizacjom o profilu „psiarskim”. Za słowami idą czyny.
– Powołaliśmy dyżury eksperckie. W ostatnim czasie przeszkoliliśmy ponad tysiąc hodowców psów rasowych. Od lutego stanąłem na czele Polskiej Rady Kynologiczno-Felinologicznej, która przekształciła się z Polskiej Rady Kynologicznej. Kluczowe są dla nas prace nad projektami „Certyfikacji organizacji” i „Funduszu ds. zapobiegania bezdomności” oraz podnoszenie jakości hodowli poprzez zwiększenie wymogów dotyczących obowiązków spoczywających na hodowcach: wykonywania badań genetycznych i zdrowotnych zwierząt. Skupić się chcemy również na promocji ras polskich i pierwotnych. Trzeba także naprawić błędy, do których doprowadziły lata nacisków i lobbowania jak miniaturyzacja ras, utrata cech, dla których rasy zostały stworzone czy próby ręcznego sterowania prawdziwością lub nieprawdziwością rasy. Najlepszym przykładem takiego bezsensownego działania była „nierasowość” długowłosych owczarków niemieckich postulowana przez ZKwP, którą na szczęście, dzięki zaangażowaniu Związku Owczarka Niemieckiego Długowłosego, udało się po latach odkręcić
– opowiada o dotychczasowej działalności prezes organizacji.
Głos zabiera były hodowca owczarków niemieckich
Przemysław Szoplewski przez lata był właścicielem hodowli owczarków niemieckich „Z Nadbużańskiej Doliny”. Ta cieszyła się bardzo dużą popularnością w mediach społecznościowych, wykręcając bardzo wysokie zasięgi. Mężczyzna kilka lat temu zaufał Związkowi Kynologicznemu w Polsce i – jak sam dzisiaj twierdzi – dotkliwie się na współpracy z organizacją przejechał. Były hodowca uchyla rąbka tajemnicy i ujawnia, jak eksperci organizacji obchodzili się z psami lub „sprzedawali egzaminy”.
– Wraz z nabywaną wiedzą i doświadczeniem postanowiłem przenieść hodowlę, do – jak mi się wtedy wydawało – najlepszej organizacji kynologicznej w Polsce – ZKwP – Związek Kynologiczny w Polsce, będącej partnerem największej międzynarodowej federacji kynologicznej, jaką jest FCI. Był to początek najgorszego okresu w moim życiu, gdzie kilka osób uzurpujących sobie prawo do zarządzania Związkiem Kynologicznym w Polsce postanowiło pozbawić mnie możliwości hodowania oraz ośmieszyć na arenie publicznej
– rozpoczyna swoją historię były hodowca w rozmowie z portalem polskaracja.pl.
Szoplewski potwierdza wcześniej pojawiające się zarzuty dotyczące tego, jak ZKwP faktycznie działa. Sam w wypowiedzi dla jednego z blogów porównywał istotę zarządzania organizacją do tworów z komedii Stanisława Barei. Mowa oczywiście nie o inspiracji, a o systemowej, zakorzenionej niechęci do podjęcia rozwoju i działania jak instytucja z XXI wieku.
– Zarząd Główny Związku Kynologicznego w Polsce obsadzony został osobami, które łączy ze sobą sieć więzi i interesów – te wpływają na działania Związku wobec tych, którzy stają się dla nich rzeczywistym zagrożeniem. I w ten sposób osoby, które narażają się grupie trzymającę władzę w ZKwP, są bezterminowo zawieszane, wyrzucane ze Związku, a nawet – jak w ostatnim czasie w Łodzi – przejmowane zostają całe odziały, których zarządy są nieprzychylne względem Zarządu Głównego ZKwP
– ocenia były hodowca, wspominając swoją współpracę z ZKwP.
Organizacja miała w szeregach ludzi takich jak Dobrzański?
Szoplewski w wyczerpującej krytyce organizacji wspomina swoją „przygodę” z sędzią kynologicznym ZKwP. Ten – jak się okazało – w ocenie byłego hodowcy dosyć liberalnie traktował swoją odpowiedzialność względem własnej hodowli.
– Szukając szczeniaka pod wystawy trafiłem z polecenia do hodowcy i sędziego kynologicznego ZKwP, oraz członka zarządu Klubu Owczarka Niemieckiego (ZKwP) Krzysztofa Dobrzańskiego, mieszkającego w małej miejscowości pod Brzeskiem. Zafascynowany na tamten moment jego pełnymi sukcesów wizjami nie zwróciłem uwagi na warunki, w jakich prowadzona była hodowla. Brak kojców, wszędzie rozstawione klatki i kilka przyczepek do przewozu zwierząt, w których jak się okazało mieszkały, na co dzień psy, wychodząc tylko na tzw. siku i kupę. Szczenięta pozostawione bez matki przy ruchliwej drodze pod chmurką w odległości ok 80 metrów od domu, zabezpieczone jedynie kilkoma panelami związanymi sznurkami. Pan Dobrzański na tyle mamił mnie wizjami pasma sukcesów, że na tamten moment nie zadawałem niepotrzebnych pytań
– opowiada były hodowca.
Następnie Szoplewski porusza wątek psa, którego nabył od sędziego, oraz warunków i pokarmu, jakimi były raczone zwierzęta w Moka Mavic Poland.
– Kupiona suczka w wieku 8 tygodni w drodze powrotnej zwymiotowała resztkami starego i śmierdzącego jedzenia, co zepsuło nam całą podróż powrotną do domu. Obok domu stał stary zaparkowany maluch, którym sędzia kynologiczny przywoził resztki obiadowe ze szkoły, gdzie pracował, jako nauczyciel. Tymi resztkami karmione były zwierzęta
– opisuje Przemysław Szoplewski.
Były już hodowca kontynuuje opowieść o swojej naiwności względem sędziego ZKwP.
– Po kilku miesiącach, utwierdzany w tym, że mam ogromny potencjał, Krzysztof Dobrzański namówił mnie na drugą suczkę ze swojej hodowli. Moka MAvic Poland. Czarna suka, która w momencie odbioru miała już 5 miesięcy. Kolejna podróż do Brzeska (450 km w jedną stronę) i czarna „perła” już w moim bagażniku. Po powrocie okazało się, że pies jest kompletnie dziki. Brak socjalizacji spowodował, że suka nie podchodziła do mnie przez najbliższe 3 tygodnie. Już wtedy zapaliły mi się pierwsze lampki w głowie, jak to możliwe, że w hodowli zarejestrowanej w ZKwP, prowadzonej przez sędziego kynologicznego psy traktowane są w ten sposób. W tym samym czasie zaproponował mi abym swoją hodowlę zarejestrował w oddziale Zakopane, gdzie on w większości sprawuje władzę. Zapisałem się do oddziału Zakopane, pomimo, że do oddziału miałem ponad 450 km
– wyjawia Szoplewski.
Egzamin, na którym nie było psa Szoplewskiego?
– Podczas odbioru suki w Kielcach z rąk Krzysztofa Dobrzańskiego kazał mi on wejść z suką na plac egzaminacyjny, aby jak stwierdził „suka się zsocjalizowała” i przyzwyczaiła do egzaminu. Następnie poprosił o wręczenie 200 zł za wystawienie dokumentów wystawowych oraz uiszczenie 170 zł w sekretariacie ZKwP Kielce. Jako nowy członek ZKwP zrobiłem wszystko z zaleceniem. Kilka dni później okazało się, że wpłacone kwoty były opłatą za egzamin i przegląd hodowlany mojego psa, który nigdy tego egzaminu nie zdawał. Pies zakupiony z innej hodowli ma dysplazję dyskwalifikującą go z hodowli, więc takie egzaminy nie są mu do niczego potrzebne. Nigdy poprzez żaden oficjalny dokument nie zgłosiłem swojego psa na żaden egzamin oraz w żadnym egzaminie nie uczestniczył
– opowiada były właściciel hodowli owczarków niemieckich.
Przemysław Szoplewski po przebytach „przebojach” zaczął na własną rękę poszukiwać informacji na temat hodowli Mavic. Jego prywatne śledztwo przykuło uwagę wszystkich tych, którzy również zawierzyli sędziemu Związku Kynologicznego w Polsce.
– Osoby, które zgłosiły się do mnie i chcą o tym głośno powiedzieć, mówiły o wystraszonych psach, chorych genetycznie, braku kojców oraz setkach klatek, które mieściły się na posesji Krzysztofa Dobrzańskiego. Klatki były miejscem przetrzymywania i bytowania psów
– relacjonuje Szoplewski.
– Na koniec naszej znajomości pan Dobrzański chciał wymusić na mnie, abym jeden miot po suce od niego oddał mu, pomimo że zapłaciłem za nią i podpisaliśmy umowę sprzedaży. Publikując te informacje w Internecie, odezwały się inne osoby, które były w podobnej sytuacji. Jeżeli pies wyrastał na dobrego anatomicznie, sędzia Dobrzański wykorzystując swoje stanowisko w ZKwP, szantażował innych hodowców, aby hodowali pod jego przydomkiem lub oddawali mu część miotu. W zamian za to mieli zdawać egzaminy bez przygotowania i wygrywać wystawy
– dodaje Przemysław Szoplewski.
„Interes życia”?
Na koniec Szoplewski sięga po bardzo ciężką artylerię i wprost zarzuca sędziemu Dobrzańskiemu łamanie regulaminu, statutu ZKwP pod okiem władz związku.
– Okazuje się, że fizycznie w hodowli Mavic przebywa jedynie kilka psów. Skąd więc tyle miotów wydawanych co roku na świat? Wiele suk trafia w ręce innych hodowców w leasing. Dobrzański daje innym za darmo dobrze rokującego szczeniaka, później zalicza mu egzaminy bez przygotowania, a w zamian za to odbiera z każdego miotu 3-4 szczeniaki, które później sprzedaje. I tak kręci się interes życia w hodowli Mavic. Łamiąc wiele punktów regulaminu, statutu ZKwP sędzia Dobrzański pozostaje bezkarny, chroniony przez inne wysoko postawione osoby w ZKwP
– referuje były hodowca.
To jednak nadal tylko część negatywnych doświadczeń, o których opowiedział Szoplewski w mediach. Swoimi przeżyciami podzielił się gościnnie na łamach bloga hodowlaowczarkow.pl.
– Pojawiające się coraz to nowe dowody działania ZKwP na moją szkodę sprawiły, że moja kancelaria założyła sprawę sądową dla Związku Kynologicznego w Polsce. Złamanie wobec mnie kilka razy statutu stowarzyszeń oraz regulaminu ZKwP sprawiło, że moją sprawą zajął się również p. Piotr Borkowski, Główny Specjalista Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy – czuwający nad przestrzeganiem prawa przez stowarzyszenia, wzywając ZKwP do złożenia wyjaśnień. W dniu 2 sierpnia 2022 sąd okręgowy w Warszawie, po zapoznaniu się z materiałami dowodowymi, nakazał ZKwP przywrócenie mnie w poczet członków. Od dnia 2 go sierpnia 2022 Związek Kynologiczny w Polsce nie zastosował się do decyzji sądu, nie tylko nie przywracając mnie w poczet członków, ale z dniem 15.09.2022 zostałem, przez zarząd oddziału Zakopane, po raz kolejny „zawieszony”, pomimo że w oficjalnym piśmie podano, iż nie jestem ich członkiem. Absurdu ciąg dalszy
– czytamy.
źródło: napsitemat.pl, polskaracja.pl