Krzysztof Krawczyk w rozmowie z tabloidem przyznał, że z artystycznej emerytury całkiem przyzwoicie mu się żyje. Wszystko za sprawą jego mamy, która pilnowała, by regularnie odprowadzał składki.
Wokalista nie występuje już na scenie, za sprawą lęku przed szalejącym koronawirusem. Jeszcze kilka dni temu na rynku pojawiła się płyta artysty zatytułowana „Horyzont”, która miała być prezentem dla fanów.
Artysta udał się jednak na przymusowy urlop na czas pandemii i pochwalił się swoją godną emeryturą, za którą przyzwoicie mu się żyje.
— Nie kończę kariery, tylko zawieszam koncerty z powodu koronawirusa. Występy są w obecnej sytuacji bardzo trudne do realizacji. Ostatni raz zaśpiewałem dla publiczności 9 marca tego roku. Sztab musi pomyśleć o sobie, bo ta sytuacja nie spadła nagle z nieba — napisał Krawczyk.
Dodał, że nie musi martwić się o finanse, ponieważ zawsze regularnie oszczędzał i odprowadzał składki.
— Odłożyłem na czarną godzinę dzięki mojej żonie Ewuni, która w odpowiednim momencie okiełznała we mnie utracjusza. No i dzięki mamie, która — gdy ja nie myślałem o przyszłości — pilnowała, bym regularnie płacił składki na ZUS. Moja emerytura nie jest wysoka, ale kto myślał o przyszłości, ten ma. Zarabiałem przyzwoicie nawet w PRL. Poza tym przyzwoitość nakazuje równać się do średniej krajowej, bo niby dlaczego miałbym być faworyzowany — kontynuował.
Zobacz również: Roman Giertych: „Nie ma we mnie chęci zemsty, ani żądzy rewanżu”
— Gdyby nie było zagrożenia zakażeniem koronawirusa, poddałbym się jeszcze jednej operacji, ale teraz jest to zbyt ryzykowne. A niestety brak ruchu nie wpływa zbyt dobrze na funkcjonowanie organizmu. Mam dopiero 74 lata i jako człowiek wierzący mówię sobie: wszystko w rękach Boga — dodał nawiązując do swoich problemów zdrowotnych.
źródło: plotek.pl