USA bacznie przyglądają się sytuacji na granicy z Ukrainą. Szczególnie niepokoi je koncentracja rosyjskich wojsk. Przedstawiciele amerykańskiej administracji przestrzegli swoich europejskich kolegów, że Moskwa może brać pod uwagę atak na Ukrainę. Takie informacje przekazał w czwartek Bloomberg.
— Ocena amerykańskich urzędników opiera się na informacjach, którymi nie podzielono się jeszcze z partnerami w Europie, ale które będą musiały zostać im przekazane przed tym, gdy zapadną jakiekolwiek decyzje o ewentualnej wspólnej reakcji — napisała agencja powołując się na własne źródła.
Jak dodaje Bloomberg szczególnie zastanawiająca jest wzmożona aktywność rosyjskich wojsk w okolicach Ukrainy.
— Rosja twierdzi, że nie zamierza dokonywać żadnej agresji, a ruchy wojsk na jej terytorium są jej wewnętrzną sprawą — wyjaśnia agencja.
Między Zachodem a Rosją wciąż potęguje się napięcie, które związane jest m.in. z kryzysem na wschodniej granicy UE z Białorusią oraz dostawami gazu. Bloomberg stwierdził, że pod względem militarnym sytuacja jest podobna do tej z wiosny, kiedy pod granicą z Ukrainą Rosja zgromadziła 100 tys. żołnierzy oraz jednostki lotnicze i pancerne.
— Nie znamy intencji Rosji, stojących za ruchami jej wojsk przy granicy z Ukrainą, ale obawiamy się, że Rosja może popełnić poważny błąd, próbując powtórzyć to, co zrobiła w 2014 r. Zgromadziła wtedy duże siły wzdłuż granicy, wkroczyła na terytorium Ukrainy, fałszywie twierdząc, że została sprowokowana — relacjonował sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Rzecznik Pentagonu John Kirby dodał, że departament obrony Stanów Zjednoczonych nie dostrzega powiązań między sytuacją na granicy unijno-białoruskiej oraz ruchami wojsk Rosji na granicy z Ukrainą. Zaapelował przy tym do Rosji, by ta wyjaśniła swoje intencje w związku z niecodziennymi ruchami.
Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował w czwartek, że Rosja nie ma nic wspólnego z wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej. Jednak pewne źródła w amerykańskim rządzie mówią jasno, że to Rosja odpowiada za sprowokowanie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, oraz z Litwą i Łotwą. Celem jest destabilizacja całego regionu.
Bloomberg podążając za innym źródłem dodaje, że niepokój USA względem Rosji opiera się na analizie dowodów i trendów, które przypominają te z czasów poprzedzających aneksję ukraińskiego Krymu w 2014 r.
Źródło: PAP, wiadomości.onet.pl