Niemcy zaczęli doświadczać coraz większych problemów po tym, jak zabrakło Polaków, którzy do tej pory wykonywali ciężkie prace sezonowe.
— Pracowników sezonowych z Europy Środkowo-Wschodniej trudno zastąpić nieprzyuczonymi ochotnikami z Niemiec — mówią niemieccy rolnicy.
Wydaje się więc, że dopiero nieobecność Polaków sprawiła, że zaczęto się zastanawiać nad ich zawodową „wartością„. Jeden z niemieckich fryzjerów Tore Drapall po tym, jak z powodu koronawirusa zamknięto jego salon pod Stuttgartem, musiał sobie poszukać innej pracy. Zgłosił się więc do pracy przy zbieraniu szparagów za 10 euro za godzinę.
Lubi pracować na świeżym powietrzu, ale — jak przyznaje — nie miał pojęcia, że będzie to taka harówka — opowiedział fryzjer na dw.com. Niemiecka minister rolnictwa Julia Kloeckner zwróciła się do Niemców z prośbą o dobrowolny udział w zbiorach.
Co prawda zgłosiło się 42 tys. osób, jednak jest to za mała liczba. Potrzeba bowiem łącznie około 300 tysięcy pracowników.
źródło: magnapolonia.com